Elektrykiem po Polsce prawie jak po iPhone’a do Drezna.

weekend brałem udział w fajnym i lekko szalonym przedsięwzięciu — rajdzie dziennikarzy po Polsce samochodami elektrycznymi organizowanym przez portal WysokieNapięcie.pl. W sumie nie byłoby w tym nic szalonego, gdy nie to, że trasa podzielona na dwa dni miała 800 km, a my, czyli dziesięciu dziennikarzy jechaliśmy typowo miejskimi samochodami, a konkretnie były to 2x BMW i3, BMW i3s, Nissan Leaf drugiej generacji oraz VW eGolf. Te samochody mają na pełni naładowanej baterii około 200 km realnego zasięgu, czyli nie trudno przewidzieć, że w dwa dni powinniśmy zrobić po około 4 ładowania.

Pierwszy dzień to był start z Warszawy i przejazd do Krakowa, ale z zaliczeniem po drodze Lublina i Rzeszowa, a w sumie ich okolic. Na pierwszy dzień wraz z Piotrem Apanowiczem (ISB News) wylosowaliśmy Nissana Leaf, co jak się okazało było naszą zmorą, gdyż przez przypadłość tego samochodu przegraliśmy walkę o pierwsze miejsce w rajdzie. Z Warszawy wystartowaliśmy z pełną baterią i pierwsze ładowanie przewidzieliśmy na trasie do Lublina w Rykach. Jest tam pod hotelem szybka ładowarka firmy GreenWay, czyli w sumie jedynego dużego i jednocześnie drogiego operatora stacji ładowania. Chwilę po nas przyjechała załoga w BMW i3, niestety musiała poczekać, aż odjedziemy, niestety większość ich ładowarek nie pozwala na szybkie ładowanie dwóch samochodów prądem DC, nawet jeśli samochody, tak jak w naszym przypadku miały różne złącza ładowania.

Na kolejnej ładowarce to my byliśmy drudzy, w momencie naszego przyjazdu stała tam ekipa w VW Golf, naprawdę zdziwiło nas, że udało się nam podpiąć i zacząć ładować na szybkiej ładowarce. Przyczyna okazała się naprawdę kuriozalna. We wtyczce ze złączem CCS (Combined Charging System), która była wpinana do eGolfa, zadomowiły się dwa ślimaki, które skutecznie zakłóciły ładowanie samochodu. Tu kolejna ważna uwaga, warto po podłączeniu samochodu do ładowarki chwilę poczekać i sprawdzić, czy ładowanie trwa. W czasie naszego rajdu jeszcze jedna załoga miała problem z ładowaniem. Podłączyli kabel, nie sprawdzili, czy ładowanie trwa i poszli na obiad, po powrocie okazało się, że proces ładowania nie został zainicjowany.

Trzecie ładowanie miało być dla nas już jak kaszka z mleczkiem. Byliśmy pierwsi, kontrolowaliśmy sytuację i wystarczyło z ładowarki w Tarnowie odjechać, zanim inni tam dojadą. Na ładowarkę przyjechaliśmy z 1% baterii, teoretycznie powinniśmy dać rade dojechać do Krakowa, mając 60% baterii, czyli na szybkiej ładowarce postój to tylko około 20 minut. Niestety…. Nissan Leaf ma trochę problemów z ładowaniem akumulatorów, jeśli ładujemy je zbyt często, to się przegrzewają i samochód spowalnia ładowanie. Zamiast ładować się 20 minut, spędziliśmy tam grubo ponad godzinę i na metę w Krakowie wpadliśmy 37 minut po pierwszej załodze, która jechała BMW i3s, za której kierownicą siedział Michał Zieliński.

Drugi dzień to zmiana samochodów i trasa bezpośrednia z Krakowa do Warszawy. Tym razem trafiło się nam BMW i3. Wyremontowana prawie w całości trasa S7 z Krakowa do Warszawy jest dość prosta i znam ją jak własną kieszeń. Niestety nie jest prosta dla samochodów elektrycznych. Po drodze jest tylko jedna szybka ładowarka, tym razem darmowa na stacji Orlen, ale po jednej stronie drogi szybkiego ruchu i to nie tej stronie, która nam pasowała. Innych szybkich ładowarek brak. Nie ma ich w Radomiu, nie ma w Kielcach po prostu pustynia elektromobilności. Co więcej, ta szybka ładowarka była ponad 200 km od Krakowa wiec na skraju zasięgu, jechanie tam było ryzykowne, a ponadto była duża szansa, że jeden z naszych konkurentów lub jakiś inny elektryk będzie tam stał. W sumie podczas wszystkich ładowań, wszystkich załóg, dwa razy stał ktoś postronny na ładowarce.

My wybraliśmy drogę przez Piotrków Trybunalski, gdzie znów jak wszystkie poprzednie razy ładowaliśmy się na szybkiej ładowarce GreenWay. Czyli na każdej ładowarce płaciliśmy za prąd, jedynie pod hotelem w Krakowie naładowaliśmy się za darmo, znaczy na koszt hotelu. Według moich szacunków te ładowania kosztowały nas około 220 zł. Nie jest to tanio, bo wliczając w to bezpłatne ładowanie pod hotelem, wyszło nam, że podróż ekonomicznym samochodem spalinowym wyszłaby cenowo tak samo, a jednocześnie nie stracilibyśmy łącznie ponad 2 godzin na ładowarkach. Jednak trzeba pamiętać, że jechaliśmy samochodami typowo miejskimi, ładując się pod domem, koszt ten byłby kilkukrotnie mniejszy. GreenWay jest też jedyną dużą siecią ładowania w Polsce, do czasu pojawienia się konkurencji ceny raczej nie spadną.

Ostatecznie zajęliśmy drugie miejsce (jeśli chodzi o sam czas jazdy byliśmy pierwsi), co ciekawe pierwsze trzy miejsca zajęły drużyny, w których ktoś już jeździł samochodem elektrycznym. Dwie drużyny bez takiego doświadczenia miały dużą stratę. Jak wszystko, tak i elektromobilność wymaga zdobycia doświadczenia. W poniższej tabelce macie sporo fajnych danych dla wielbicieli cyferek i statystyk, a pod linkiem online.keratronik.pl/wysokienapiecie jest dokładny zapis tras.

Po przejechaniu ponad 800 km, mając różne samochody i różne strategie od załogi numer trzy, tej z Michałem, dzieliło nas 2 minuty. 2 minuty! Ogólny obraz może się wydawać pesymistyczny, dłużej niż samochodem spalinowym, w sumie za podobne pieniądze, a prąd w Polsce jest z węgla. To wszystko prawda, ale nie do końca. Infrastruktura ładowarek w Polsce się ciągle rozrasta, niedługo wejdą inne duże sieci, a cena prądu na ładowarkach spadnie. Tak dalekie podróże samochodami miejskimi to też nie jest super pomysł, są już powszechnie dostępne samochody elektryczne, które taką trasę pokonają na jednym ładowaniu. Prąd zaś może i jest w Polsce z węgla, ale to się zmienia, a w elektrowniach, które nie stoją przecież w centrach miast, nikt nie wycina filtrów DPF.

Ten rajd dał mi bardzo, bardzo dużo frajdy, było współzawodnictwo, było zabawnie, było dramatycznie. Możecie się śmiać, ale przypomniały mi się czasy wyjazdów po iPhone’a do Drezna, stania nocą w kolejkach w otoczeniu różnych dziwnych ludzi. Wtedy też było zabawnie i dramatycznie. W tym roku zamówiłem iPhone’a przez internet, w piątek w dniu światowej premiery, lub najdalej w poniedziałek przyjedzie do mnie kurier z telefonem. To tyle. Podobnie będzie za dwa, trzy lata z samochodami elektrycznymi. Ładowarek przybędzie, samochody staną się bardziej powszechne z większymi zasięgami i staną się naszą codzienną rzeczywistością. Szybciej niż nam się wydaje.

Podziel się