Grafika gier idzie do przodu i jest coraz bardziej wymagająca, nie będzie zaskoczeniem więc, że producenci komp do nich przeznaczonych prześcigają się w prezentowaniu coraz mocniejszych opcji. Tym razem w testach u mnie był laptop Blade 15, czyli propozycja od Razera. Sprawdźmy zatem, jak sobie radzi.
Pierwszym co rzuciło mi się w oczy podczas konfiguracji, było to, że w kwestii designu, laptop przypomina bardziej urządzenie do pracy, niż maszynę do gier. Mógłbym się nawet pokusić o stwierdzenie, że projektanci inspirowali się MacBookiem Pro (zwłaszcza, że trzymam takowego na biurku), szczególnie patrząc na elementy znajdujące się na dolnym segmencie, takie jak duży touchpad, płaska klawiatura, czy głośniki po jej bokach. Pomijając już moje spostrzeżenia, to Blade 15 sprawia wrażenie naprawdę dobrego i solidnego gamingowego sprzętu, nawet mimo jego minimalistycznego stylu, a takie szczegóły jak podświetlana klawiatura powoli zmieniająca kolor tylko je potęgują.
Model Blade’a 15, który testowałem, wyposażony był w procesor Intel Core i9 12 generacji, 16 GB pamięci RAM, kartę graficzną NVIDIA GeForce RTX 3070 TI, dysk SSD o pojemności 1 TB, 15,6-calowy ekran OLED o rozdzielczości 2560x1440p i o odświeżaniu 240 Hz. Laptop przyszedł z Windowsem 11. Jeśli chodzi o wejścia, to znajdziemy w nim trzy porty USB-A, dwa porty USB typu C, jedno wejście HDMI, jeden port mini jack i gniazdo zasilania.
Przechodzimy do najciekawszej części, czyli jak tam produkt Razera radzi sobie w grach. Ze specyfikacji można by wywnioskować, że dobrze, a czy jest tak faktycznie? No dobra, nie będę Was już trzymał w napięciu, bo odpowiedź jest tylko jedna – tak.
Laptop nie ma najmniejszego problemu z ruszaniem nowych, nierzadko wymagających graficznie gier. Zaczniemy od High on Life, czyli najnowszej gry, której używałem do testowania komputera. Gra twórców popularnego serialu „Rick i Morty” chodzi bez najmniejszego zarzutu, w stabilnych 80 klatkach z rzadkimi spadkami. Metal Hellsinger, indyk, którego lubię nazywać „rytmicznym DOOM-em” (bo gra w sumie tym jest) działa, tak samo jak poprzednia pozycja, bardzo dobrze, a ilość klatek waha się w granicach od 100 do 110. Battlefield 2042, czyli chyba największy niewypał tej serii, działał we w miarę stabilnych 70-80 klatkach, nawet mimo takiej sobie optymalizacji. Na koniec zostawiłem sobie wałkowanego już któryś raz DOOM-a Eternal (nic nie poradzę, że tak lubię tę grę). Produkcja ID Software, bez większego zaskoczenia, działa tak dobrze, jak można byłoby się spodziewać.
Ekran OLED jest za to świetny i oferuje wysoką rozdzielczość 1440p oraz odświeżanie na poziomie 240 Hz. Żaden inny laptop nie dał mi tak wysokiej jakości obrazu, takiego uczucia, jakbym grał na małym telewizorze. Jeśli miałbym kogoś przekonać do kupna tego laptopa tylko jednym argumentem, to byłby nim właśnie ekran.
No to teraz przechodzimy właściwie do jedynej, moim zdaniem – wady – klawiatury. Pisze się na niej bardzo dobrze, ale gra już niekoniecznie. Jest ona po prostu za płaska i co za tym idzie, nieprecyzyjna właśnie w grach. Zbyt często zdarzało mo się, że na przykład zamiast iść do przodu, wzywałem medyka, albo prosiłem o amunicję. Samo podświetlenie, o którym pisałem nieco wyżej, jest ładne. W przeciwieństwie do klawiatury, touchpad (gładzik) jest naprawdę w porządku. Przyjemnie się z niego korzysta choć oczywiście nie zastąpi on w grach myszki.
Bateria nie robi wielkiego wrażenia, wystarczy na kilka godzin pracy, ale nie jest ona demonem pojemności. Nie widzę powodu, dla którego miałbym się na ten temat bardziej rozpisywać.
Ile to wszystko może kosztować? No, sporo, bo cena tego modelu waha się w okolicach 15000 zł. To jest dużo i chociaż jest ona uzasadniona (choćby ze względu na konfigurację tego komputera i wspomniany świetny ekran OLED), to nie da się ukryć, że kwota ta nie mieści się w budżecie przeciętnego Kowalskiego. Uważam, że mimo wszystko laptop jest świetną opcją dla ludzi, których na niego stać.