Goodbye Intel, czyli rozwód w cieniu rewolucji VR

NIE TYLKO VISION PRO

Bez wątpienia czerwcowa konferencja Apple została zdominowana przez Vision Pro. Prezentacja nowych gogli VR to ewidentne przełomowe wydarzenie, co zresztą widać po tym jaki szum ta premiera wywołała w sieci. Oczywiście Apple najlepsze zostawiło na koniec, a to przyćmiło wszystko co pokazano wcześniej – i w sumie bardzo dobrze, bo do momentu prezentacji Vision Pro emocje były delikatnie mówiąc umiarkowane. No dobra, to w takim razie czy przed „one more thing” na tym evencie pokazano coś istotnego? Tak i uważam, że dużo istotniejszego niż Vision Pro, ale cofnijmy się najpierw kilka lat wstecz.

CZAS NA DOBRĄ ZMIANE!

W 2005 roku ówczesny CEO Apple niejaki Steve Jobs, ogłasza na WWDC, że po jedenastu latach firma drugi raz w historii zmienia architekturę swoich procesorów, tym razem z PowerPC na Intel. W tamtym czasie była to bardzo duża zmiana, przez zatwardziałych fanów produktów z nadgryzionym jabłkiem odbierana jako decyzja łamiąca im serca, przez resztę obietnica dająca nadzieję na przyszłość. Co w takim razie było nie tak z procesorami PowerPC, że Apple zdecydowało się na taki ruch? Sprawa nie jest do końca tak oczywista. W oficjalnym oświadczeniu Steve wskazał, że głównym powodem przejścia jest roadmapa tych układów. W jednym z wywiadów padło sławetne:

“Stałem tutaj dwa lata temu przed wami i obiecałem wam 3,0 GHz. Myślę, że wielu z was chciałoby mieć G5 w swoim PowerBooku, a my nie byliśmy jeszcze w stanie go wam dostarczyć,”

DRUGIE DNO

Według mnie były jeszcze dwa inne powody, które musiały spowodować rozbrat. Pierwszym dość oczywistym dla osób, które pamiętają tamte komputery jest to, że cierpiały, właśnie przez zastosowane tam układy, na problemy z ogromną konsumpcją prądu. Drugi jest dużo istotniejszy i w mojej opinii strategiczny z punktu widzenia tego jak wyglądało Apple jeszcze kilka lat wcześniej. Komputery działające na OS X Panther, Tiger czy wcześniejszych wersjach posiadały świetne programy z bardzo przystępnymi interfejsami, jednak często przegrywały z pecetami przez niedostateczną ilość różnorodnego softu. Przejście na architekturę x86 znacznie ułatwiało dostarczenie oprogramowanie na Mac’i. We wczesnych latach 2000’ rynek komputerów osobistych był zdominowany przez te działające na systemie Microsoftu. Firma Intel miała ugruntowaną społeczność programistów i zapewniała solidny zestaw narzędzi programistycznych. Deweloperom łatwiej było tworzyć oprogramowanie dla systemów opartych na procesorach Intel. Ponadto nowe Mac’i na Intelu pozwalały z wykorzystaniem BootCamp na instalowanie Windowsa, co było dla wielu kolejną zaletą zwiększającą elastyczność. Na koniec chciałem wspomnieć jeszcze o samej kwestii wydajności i zjawisku „megahertz myth”. Komputery z PPC często posiadały zegary ustawione na zauważalnie niższych wartościach, jednak mimo to wydajnościowo często przebijały te z układami konkurencji. Ta właśnie kwestia napawała najbardziej twardogłowych orędowników PowerPC na Macach strachem, że przejście na Intel de facto zabije to, co w komputerach Apple najlepsze. Sam posiadałem iBook G3 i szczerze przyznam, że na tle smutnych Acerów i ASUSów, biały laptop ze święcącym jabłuszkiem dawał trochę kolorytu i polotu, a mimo tego, że posiadał tylko „600Mhz”, spokojnie dawał sobie radę ze wszystkimi rzeczami, gdzie inne komputery już mogły pochwalić się zegarami ponad 1,5Ghz. Zmiana ta była bardzo ostrożnie przyjmowana przez środowisko. W jednej z analiz New York Times, zadawano pytanie czy Apple jest w stanie przetrwać jeszcze jedną zmianę kierunku w architekturze CPU:

“Nie wiem, czy udział Apple w rynku przetrwa kolejną zmianę architektury. Za każdym razem, gdy to robią, tracą więcej klientów”

MAŁŻEŃSTWO Z ROZSĄDKU

Można by rzec, że dla Apple współpraca z Intelem to mniejsze zło. Firma musiała oddać trochę swojego DNA, jednak ich pozycja na rynku wciąż była niepewna i taki ruch dawał większe szanse na przetrwanie i zagarnięcie kawałka tortu, który był im bardzo potrzebny. Czy to był właściwy ruch? Po czasie wiemy, że nie było właściwszego. W XXI wieku do czasu premiery pierwszych Maców z Intelem, Apple nie było w stanie sprzedać nawet 5 mln komputerów rocznie, trzy lata po premierze przebiło 10 mln sztuk, by podwoić tę liczbę 10 lat po ogłoszeniu zmiany, osiągając wynik 20 mln. Same liczby to nie wszystko. To w czasach Intela, napisała się historia komputerów Apple, jakie znamy dzisiaj, bo to właśnie w tej erze poznaliśmy MacBooka, który zastąpił iBooka, a także wariant Pro, który zastąpił PowerBooka. Wtedy też po raz pierwszy zobaczyliśmy komputery wykonane z aluminium i słynne „unibody” zobaczyliśmy też upgrade lineup’u i cieniutkiego MacBook Air. To też wtedy powstały prawdziwe rozwiązania dla „poweruserów” – kilka wariantów Maca Pro czy też iMaca Pro. Mimo wszystkich pozytywów muszę przyznać, że sam nigdy nie byłem fanem „jabłek” z Intelem. Nie, żebym coś do nich miał, po prostu towarzyszyło mi poczucie zatracenia unikatowości tego sprzętu. Dobrych kilka lat temu w pewnej rozmowie przy piwie dość życzeniowo powiedziałem, że mam nadzieję, że Apple wróci kiedyś do układów PowerPC. Oczywiście to się nie wydarzyło, ale stała się rzecz o wiele lepsza.

LEPSZA ZMIANA?

W 2020 roku na WWDC tym razem Tim Cook ogłosił, że firma z Cupertino zaczyna dostarczać pierwsze Mac’i z ich własnymi układami Apple Silicon. Jako pierwszy zobaczyliśmy procesor M1. Dla mnie osobiście była to najistotniejsza premiera od czasów iPhone. Nowe układy oparte o ARM to odpowiedź na wszystkie prośby i modły starej gwardii, a także propozycja nowej wartości dla przeciętnych użytkowników. Komputery dostały niesamowity wzrost wydajności, niska konsumpcja prądu pozwoliła na ponad 20 godzin pracy na laptopach. W czasach PowerPC wydajność per wat była ogromnym problemem, teraz gdy do obiegu weszły ARMy sytuacja obróciła się o 180 stopni, bo procesory w technologii ARM od zawsze charakteryzowały się dobrym zarządzaniem energii. Gdy patrzyłem na premierę nowych M1 miałem nieodparte wrażenie, że Apple przygotowywało się do tej zmiany dłużej niż mogłoby się wydawać. Nowe procesory pracują w tej samej architekturze co iPhone’y i iPady, przez wiele lat rozwój systemu operacyjnego Mac OS X oraz narzędzi deweloperskich pozwoliły na stworzenie nieprawdopodobnej ilości oprogramowania na przenośne urządzenia. To właśnie te appki można teraz w łatwy i szybki sposób zaadaptować do pracy z nowymi Macami. Zastosowanie Apple Silicon de facto otworzyło deweloperom drzwi do nowego rynku, a użytkownikom dało dostęp do znanych i sprawdzonych rozwiązań. Tym samym widać, że Apple mocno odrobiło lekcje sprzed prawie 20 lat. Lata pracy i inwestycje poczynione w rozwój oprogramowania zagwarantowały, że przejście na nowe procesory będzie bezbolesne, a nawet zapewniło wsteczną kompatybilność dla oprogramowania dedykowanego Intelowi z wykorzystaniem nowej wersji Rosetta.

 

HISTORIA W CIENIU REWOLUCJI

W trakcie WWDC 2023 po cichu wydarzyła się historia. Zaprezentowany Mac Pro jako ostatni otrzymał również układ ARM i tym samym po cichu w cieniu nowej rewolucji IT zakończyła się piętnastoletnia era komputerów Apple z procesorami Intel. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że podjęta przez Steve Jobsa decyzja, była jedną z najważniejszych decyzji biznesowych w historii Apple. Jestem przekonany, że gdyby nie ten ruch, historia komputerów osobistych z Cupertino niekoniecznie potoczyłaby się tak spektakularnie. Mam też poczucie, że od samego początku małżeństwo z Intelem nie było z miłości, a z rozsądku i w momencie jego zawarcia można było odliczać czas do jego zakończenia. Czy decyzja o przejściu na własne procesory była dobra? Po trzech latach od pierwszego komputera z M1, myślę, że tak. Firma zyskała jeszcze większą kontrolę nad tworzeniem swoich urządzeń, zaadresowała wszystkie problemy, które doskwierały wcześniejszym układom i odzyskała wspomniane wcześniej DNA. Czy to ostatnia zmiana architektury w Mac’ach? Nie mam pojęcia, historia pokazuje, że absolutnie nie powinniśmy wykluczać takiej ewentualności, ale teraz mam prośbę do Apple – dajcie nam się trochę nacieszyć.

Podziel się