Pierwsze jazdy Toyota bZ4X – dla kogo jest to auto?

Kilka dni temu byłem na pierwszych polskich jazdach dziennikarskich elektryczną Toyotą bZ4X. To pierwszy współczesny full elektryk od Toyoty. Współczesny, bo Toyota ma w archiwum elektryczny model RAV4 z 2012 r. stworzony w kooperacji z nikim innym niż z Teslą.

Zacznijmy do nietypowej jak na tego producenta nazwy auta, nie jest prosta, ale jej zrozumienie jest dość logiczne
bZ – beyond Zero
4 – czwarta wielkości w typoszeregu
X – to znaczy, że SUV

Ten samochód nie miał łatwego dzieciństwa. Najpierw problemy z odpadającymi kołami, potem ze zużyciem energii i „rapidgate”. Dość powiedzieć, że moja backupowa sztuka, która jeździłem na „pierwszych jazdach” została zarejestrowana ponad rok temu. Dlaczego backupowa – wrócę do tego.

Problemy z kołami rozwiązano finalnie przez zmianę materiału, z których wykonane są śruby, problemy ze zużyciem energii i „rapidgate” rozwiązano aktualizacją softu. Rapidgate to ograniczanie mocy ładowania w zakresie 24h, aby chronić baterię przed nadmierną degradacją. Pierwotnie można było wykonać dwa cykle ładowania dużą mocą w 24h, po update softu cztery, co generalnie rozwiązuje problem.

Około pół roku temu jeździłem Subaru Soltera, czyli bliźniakiem bZ4X pod inną marką i przed update softu i zużycie prądu było tam absurdalne. Test można przeczytać na Instagramie.

Ale wersja bZ4X, którą finalnie dostałem, miała już update softu i zużycie prądu … Ahh zapomniałem, dlaczego dostałem backupową wersję. Sztuka, którą miałem jechać pierwotnie była absolutnie nowa, prawie bez przebiegu. Zjechała z transportu tydzień wcześniej i po prostu padł w niej akumulator 12V i nic nie pomogło, że trakcyjny był naładowany na full. No tak się dzieje, jak samochody elektryczne projektuje się tak jak spalinówki przez ostatnie dekady. W każdym bądź razie podobno po podłączeniu boostera nieszczęsna sztuka ożyła, ale nie trafiła już do mnie.

Wracając do zużycia energii, mój test miał dwie trasy, jedna mieszana, trochę dróg szybkiego ruchu, trochę miasta, trochę dróg krajowych. Wszystko dynamicznie i cały czas, o ile było to możliwe z maksymalna dozwoloną prędkością i klimatyzacją. Druga trasa to sama autostrada i również mocno dynamicznie.
Pierwszy etap dał zużycie 18,5 kWh/100 km, a drugi 20,1 kWh. Generalnie bardzo dobre wyniki jak na tak duże auto. Konkurencja podobnej wielkości ma podobne lub czasem gorsze wyniki. Wspomniana Soltera miała 50% wyższe!. Zdecydowanie względem aut przez update softu poprawiła się też krzywa ładowania. Auto bez problemu w osiąga maksymalną moc ładowania, czyli 150 kW, po czym ładnie zachowuje się aż do 70%.

Wspomniałem, że to duże auto. Zewnętrzne wymiary są bardzo bliskie RAV4, ale w środku mamy miejsca tak dużo jak w Highlander. To zaleta elektrycznej platformy. Generalnie to po prostu duży rodziny SUV.

Z RAV4 bZ4X ma więcej wspólnego, producent ma w tej chwili akcję promocyjną, w ramach której elektryczny SUV ma ratę leasingu KINTO ONE taką samą jak spalinowy odpowiednik. To taki kamyczek wrzucony do piaskownicy tych, co uważają, że elektryki są sporo droższe. Jeśli chcecie bZ-ta kupić za gotówkę to najniższa cena po dopłatach i rabatach wyniesie 205 900 PLN. Całkiem spoko cena, znów konkurencja jest na podobnym poziomie.

Pora sobie odpowiedzieć dla kogo jest to auto i warto tu przez chwilę się zatrzymać przy planach Toyoty dla Polski na najbliższe lata 23-25. W tych latach marka zamierza wśród zelektryfikowanych modeli mieć taki podział sprzedaży:
93% hybrydy
5% auta wodorowe
2% elektryczne bateryjne.

Tak nie ma tu błędu. Więcej wodorowych – przypomnijmy w Polsce na dzień 10.08.2023 nie ma żadnej publicznej stacji tankowania – niż elektrycznych bateryjnych. Absolutnie to jednak nie oznacza, że Toyota widzi przyszłości napędu osobówek w wodorze. Mirai, czyli obecny model wodorowy pozostanie jedynym modelem w tej technologii. Może przejdzie lifting, może się pojawi nowa generacja, ale więcej modeli nie będzie.

Toyota zakłada mocne uderzenie w bateryjne elektryki w 26-27 roku. Pojawi się wtedy kilka modeli. bZ2, bZ3 – te są podobno gotowe do produkcji i czekają tylko na nowe baterie, te ze stałym elektrolitem. Bez wnikania w technikalia, taka bateria da nam 2x więcej energii w tym samym gabarycie baterii i dwa razy szybsze ładowanie.

No dobra, ale co z bZ4X? To model, którym Toyota bada klientów, nikt nie będzie ich intensywnie namawiał, żeby zamiast hybrydowej RAV4 kupili właśnie full elektryka, ale jeśli się uprą to będą mogli. Klient dla bZ4X to ktoś, kto chce mieć Toyotę (pół Polski), ale jednocześnie jest early adopterem (beta testerem) i chce mieć elektryka. Toyota już raz zrobiła podobnie i był to Prius pierwszej generacji. Jak widać wyszło im to na dobre.

Podziel się