Co roku we wrześniu Apple prezentuje światu kolejne wcielenie iPhone’a. Zawsze, z pewnością, można stwierdzić jedno – to bezsprzecznie najlepszy telefon tego producenta, jaki kiedykolwiek powstał. Jednak gdy udajemy się na zakupy, to chcemy wybrać jak najmądrzej, uwzględniając oczywiście zasobność naszego portfela.
Niestety jest to niełatwy wybór, który dla większości konsumentów przede wszystkim nie jest coroczny, a jest zmącony przez dziesiątki skrajnych opinii. Co gorsze, najbardziej wybijają się te, które mają najszersze zasięgi. Opinie te pochodzą od ludzi znudzonych, którzy zadowoleni nie będą nigdy. Mają wysokie oczekiwania, których nie sposób spełnić, gdyż domagają się czegoś zupełnie innego niż to, do czego wszyscy jesteśmy już przyzwyczajeni. Zaraz po prezentacji dokładnie analizują dostępne specyfikacje techniczne, a ich głos zawsze brzmi tak samo – ten nowy model to „odgrzewany kotlet”, a różnice względem poprzedniego są niewielkie.
Tak, mam na myśli przede wszystkim redaktorów serwisów technologicznych. Pewnie nie jesteście zaskoczeni, że osoby, które śledzą kilkadziesiąt premier rocznie i wyrażają opinie głównie na podstawie tabelek porównawczych, są ponownie rozczarowane? A do tego, po kilku dniach możemy być jeszcze bardziej zaskoczeni, gdy widzimy, że Ci krytyczni ludzie, jako pierwsi składają zamówienia przedpremierowe, aby po tygodniu pokazać wszystkim najlepsze cechy tych nowych, ale jakże nudnych telefonów. Wtedy wszyscy są podekscytowani i wychwalają wszystkie nowości. Niedługo później pojawiają się obszerne recenzje, w których oglądamy, słuchamy, a czasem nawet czytamy, że to w zasadzie ten sam telefon, co ten sprzed roku. Trudno po kilku dniach wyrobić sobie szerszą opinię, a recenzje napisać trzeba. Inna sprawa, że nie ma w tym nieprawdy, że telefon rok do roku został unowocześniony i wzbogacony o zaledwie kilka nowych funkcji, ale przez ostatni rok żyliśmy bez nich i właściwie nadal można. Tutaj przychodzi ta zbiorowa żałoba, pod którą kryje się poczucie, że pieniądze zostały wydane niewłaściwie na kolejny w zasadzie identyczny produkt. Jeszcze sprawę uratowałyby wrażenia z nowego iOS’a. Normalnie daje to zwykłemu użytkownikowi taki powiew świeżości. Jednak nie w przypadku osób, które od kilku miesięcy używają nowego systemu w wersji beta i są nim tak samo znudzeni, jak ubiegłorocznymi telefonami. Paradoksalnie większe niezadowolenie jest, gdy zmiany są zbyt radykalne, wówczas zaawansowani użytkownicy płaczą, że Apple popsuło im to w jaki sposób do tej pory korzystali ze swoich urządzeń. Konsekwencją tego jest to, że komunikat przekazywany światu mówi o tym, że Apple przestaje być innowacyjne, że się kończy i nie ma sensu wydawanie pieniędzy na najnowszy model, skoro ten zeszłoroczny był tak wspaniały i wciąż wystarcza.
No i tak mija kolejny rok i kolejny, no i wciąż powtarza się ten sam scenariusz. Przenieśmy się do września 2025 i zrecenzujmy dla Was iPhone’a 17 Pro. Tak, to nadal telefon, na którym wykonacie te same czynności, co na ubiegłorocznym 16 Pro. Identycznie jak na dwuletnim 15 Pro, a poprzednie modele w większości także spełnią Wasze potrzeby. Tym sposobem co roku zmieniamy miano tego „najwspanialszego”, dobrze znanego, zeszłorocznego modelu podbijając kolejną cyferkę, a ten nowy wciąż nie zachwyca tak, jak zachwycać powinien.
Wróćmy do teraźniejszości i spójrzmy na ten temat z nieco innej perspektywy. Od 15 lat używam iPhone’a, model po modelu. Rzeczywiście tak jest, że z roku na rok dostajemy wciąż niewielkie ulepszenia. Mógłbym rzec „i nie zmienia się nic”, jak hip-hop u Rycha Pei. To głównie udoskonalone aparaty, wydajniejsze procesory, aktualizacje standardów łączności komórkowych, nowsze Wi-Fi, Bluetooth, dłuższy czas pracy na baterii, niekiedy nieco lepszy ekran, czy kolejny raz zmniejszone ramki wokół niego. W ostatnim odcinku podcastu Marcel Ślusarczyk ładnie to nazwał jako “zmiany inflacyjne”. Są spodziewane i co roku nie budzą w nas większych emocji. Tak wieje tu nudą, nie sposób się nie zgodzić.
Podczas samej konferencji wiele czasu poświęcono także tematowi ekologii oraz konkretnych planów dotyczących redukcji wpływu na środowisko. Te kwestie są niewątpliwie istotne, jednakże wygląda na to, że ludzi to zwyczajnie nie obchodzi. W komentarzach wybrzmiało, że Apple znów zanudza, bo chcemy zobaczyć nowe telefony, a nie słuchać o „jakichś ekologicznych bzdurach”.
Pamiętacie, jak w 2016 roku Taco Hemingway rapował o „Świecących prostokątach”?
Tak jest, od wielu lat to niezmiennie wciąż te same prostokąty, które realizują swoje zadania i na długo zostaną z nami w takiej formie. Tak, jak prędzej nasze samochody będą poruszać się bez kół, niż zmieni się liczba kół w każdym z nich. Patrząc w przyszłość, skłaniam się bardziej ku temu, że zaczniemy stopniowo zastępować, realizowane przez nie funkcje, poprzez usługi transportowe innego typu, jak zakupy dostarczane pod nasze drzwi, czy transport zbiorowy w tej samej, czy innej formie. Tak samo ten iPhone pewnego dnia zostanie zastąpiony produktem innego typu.
Skoro jest tak, że w zasadzie nadal otrzymujemy to samo, to dlaczego Apple odświeża linię swoich produktów co roku, zamiast zaskakiwać nas większymi premierami co kilka lat?
To oczywiste i dzieje się z tego samego powodu, dla którego zawsze wiosną pojawia się nowy dodatkowy kolor. Zakłada się, że sprzedaż powinna być ciągła, a nie sezonowa. Jeśli pojawi się u Was potrzeba wymiany dotychczasowego telefonu, szczególnie jeśli będzie ona nieplanowana, to z pewnością będziecie chcieli mieć pewność, że kupujecie świeży produkt. Gdy za kilka miesięcy zostanie zaprezentowany nowszy model, to nie chcecie czuć, że przegraliście życie, bo nie mogliście poczekać. Takie dojrzałe iteracyjne rozwijanie produktów, jest realizowane także w innych branżach, gdzie na przestrzeni kolejnych kwartałów produkty stopniowo ewoluują. Z punktu widzenia producentów taniej i łatwiej jest też opracowywać stopniowe zmiany, zmierzając do celu, aby finalnie produkt stawał się coraz doskonalszy. Jeśli popatrzymy wstecz na te kilkanaście lat rozwoju smartfonów, nie śniło się nam nawet, jakiego postępu doświadczymy.
Problem z kolejnymi premierami iPhone’a leży w nas samych. To z nas wychodzi ta potrzeba posiadania wciąż czegoś nowego. Ze smartfonów zrobiliśmy produkty modowe. Lubimy zmiany. Wybieramy najczęściej te nowe sezonowe kolory. Niezwykłe jest też to, jakie to stało się dla nas ważne. Telefony różnią się drobnymi szczegółami, ale ludzie bardzo zwracają uwagę na te niuanse i potrafią doskonale rozpoznać konkretne generacje u spotykanych osób. To też nakręca to całe podążanie za tym, aby być na czasie i czuć się modnym. Myśląc o tym w pozytywny sposób, nazywamy to „gadżeciarstwem”.
Większość ludzi podchodzi jednak do tego tematu bardzo praktycznie i dokonują wymiany tylko wtedy, gdy jest to naprawdę uzasadnione konkretną potrzebą lub mają z góry założone interwały przesiadek. Dokonując zmiany na nowszy model po kilku latach, doświadczają oni nieporównywalnie większego zadowolenia z nowozakupionego sprzętu.
Nasuwa się pytanie – kiedy jest odpowiednia chwila, aby przesiąść się na nowego iPhone’a?
Najlepszą radą będzie to, że patrząc w stronę nowego produktu, nie szukajcie na siłę powodów, dla których warto go nabyć. Jeśli musicie się nad tym zastanawiać, to znaczy, że jeszcze nie nadszedł moment na przesiadkę. Dlaczego większość z nas nie czuje takiej samej potrzeby wymiany MacBooka, iPada czy nawet Apple Watcha, jak tylko pojawia się jakakolwiek zmiana? Dlaczego w tych przypadkach potrafimy zachować zdrowy rozsądek i korzystać z produktu do momentu, aż przestanie on spełniać nasze oczekiwania? Zastanówcie się, co Wami kieruje podczas podejmowania decyzji o zakupie nowego urządzenia.
Technologia to przede wszystkim narzędzie, które ma służyć nam, a nie odwrotnie. Decyzja o zakupie nowego telefonu powinna wynikać z rzeczywistych potrzeb i oczekiwań, a nie presji płynącej z marketingu czy presji społecznej. Bez znaczenia, czy będzie to najnowszy model, czy telefon sprzed kilku lat. Zawsze „najlepszy” iPhone będzie tym, który spełnia nasze oczekiwania i odpowiada naszym indywidualnym potrzebom.
Z miłości do technologii chciałbym, abyśmy skupiali się bardziej na realnych potrzebach naszych widzów, słuchaczy czy czytelników, pomagając im dokonywać mądrych wyborów zakupowych. Nasze osobiste rozczarowania porównaniami, między ubiegłorocznymi flagowymi modelami a bieżącymi, nie przynoszą większej wartości dla ogółu.
Zachęcam także naszych słuchaczy i czytelników do podzielenia się swoimi historiami, opiniami oraz wrażeniami z przesiadek na nowsze modele, nawet jeśli nie są to te najnowsze. Serdecznie zapraszam Was do dyskusji na mediach społecznościowych. Jestem ciekawy tego, które zmiany w ostatnich latach zrobiły na Was największe wrażenie, zwłaszcza z szerszej perspektywy niż pojedyncze generacje.