Francuski fundusz Mirova, specjaliści od „zielonej kasy”, inwestują ponad 50 milionów euro w GreenWay Holding, największego gracza na rynku ładowarek do elektryków w Polsce i na Słowacji. To nie byle co – Mirova wchodzi jako mniejszościowy akcjonariusz, ale z takim portfelem staje się głównym rozgrywającym w firmie. Kasa ma napędzić ekspansję sieci ładowania w Europie Środkowo-Wschodniej, a może i trochę podreperować finanse, bo GreenWay ostatnio bardziej świeci ambicjami niż zyskami. Co to oznacza dla nas, zwykłych śmiertelników, którzy ładują swoje auta elektryczne?
GreenWay główny gracz rynku ładowania w Polsce, na koniec 2024 roku mieli pod sobą 1633 publiczne punkty ładowania, z czego większość to szybkie ładowarki powyżej 100 kW. Do tego dochodzi 1750 punktów prywatnych, głównie dla firm typu InPost, Ikea czy Mercedes, które w 2024 roku dorzuciły 650 nowych ładowarek do puli. Polska to ich jakieś 85% biznesu, ale działają też na Słowacji, w Czechach i Chorwacji. Firma ma ambicje, żeby być numerem jeden w regionie, i nieźle im to wychodzi, choć nie bez bólu – w 2023 roku przychody wyniosły 55 milionów złotych, ale strata netto to rekordowe 21 milionów. Elektromobilność to trudny orzech, zwłaszcza kiedy Polacy kupują elektryki w tempie ślimaka – w 2024 roku mieliśmy raptem 63 tysiące aut na prąd, co stawia nas na szarym końcu Europy pod względem wzrostu.
Mirova, część francuskiej grupy Natixis Investment Managers, to nie nowicjusze – od ponad 20 lat pompują kasę w projekty, które mają uratować planetę. Ich fundusz Energy Transition 6 (MET6) to machina do inwestowania w przyszłość bez spalin, a GreenWay to ich piąta przygoda w sektorze mobilności – wcześniej wsparli m.in. Driveco we Francji czy JET Charge w Australii. Teraz postawili na nas, bo widzą, że Polska to „jeden z najszybciej rozwijających się rynków elektromobilności w Europie Środkowo-Wschodniej” – tak przynajmniej twierdzą w oficjalnym komunikacie. Ale ja się zastanawiam: skoro to taki łakomy kąsek, to dlaczego Orlen, który ma stacje na każdym rogu i miliardy w kasie, nie rzucił się na GreenWay? Przecież to aż się prosiło o przejęcie tej firmy waśnie przez nasz rodzimy Orlen, który w elektromobilnoscią radzi sobie jeszcze gorzej niż niż Polscy z zakupem elektryków!
No właśnie, zatrzymajmy się tu na chwilę, bo to mnie autentycznie szokuje. Orlen od lat trąbi o transformacji energetycznej – w 2023 roku wydali 1,2 miliarda złotych na projekty zielone, w tym sieć ładowarek Orlen Charge, która na koniec 2024 roku miała już ponad 500 punktów w Polsce. Ich strategia do 2030 roku zakłada tysiące ładowarek na stacjach paliw, a przychody za 2023 rok – 343 miliardy złotych – pokazują, że kasę na takie ruchy mają. GreenWay, z gotową siecią 1633 publicznych punktów i know-how w szybkim ładowaniu, byłby dla nich jak gwiazdka z nieba. Szacunkowa wartość GreenWay Polska mogłaby sięgać 300-500 milionów złotych (patrząc na wyceny podobnych firm, np. Allego przejętego za 2,8 mld euro w 2022 roku), a to dla Orlenu drobne na waciki. Wyobraźcie sobie: Orlen przejmuje GreenWay, łączy to ze swoimi stacjami i bam – dominacja na rynku elektromobilności w regionie.
Tymczasem Francuzi z Mirova wchodzą na nasz rynek i zgarniają potencjalną perełkę, a Orlen buduje swoje ładowarki od zera – każda szybka stacja to koszt 200-300 tysięcy złotych, więc rachunek rośnie. Czemu nie poszli na skróty? Może nie chcieli się dzielić kontrolą, może cena była za wysoka, a może po prostu przespali okazję? Pewnie jakieś wyjaśnienie jest, ale ja jestem w szoku, że polski gigant nie rzucił się na taki deal.
Sprawa przejęcia ruszyła w lutym 2025 roku, kiedy Mirova zgłosiła chęć przejęcia mniejszościowego pakietu akcji GreenWay do UOKiK-u. W marcu domknęli deal. Dotychczasowi właściciele – m.in. Janom Investment, Helios Energy czy zarząd firmy – musieli ustąpić miejsca nowemu graczowi. Rafał Czyżewski, nowy prezes GreenWay Holding (wcześniej ogarniał polski oddział), mówi wprost: „Mirova to dla nas sygnał, że robimy to dobrze, a teraz możemy robić to jeszcze lepiej”. Plan jest prosty – więcej ładowarek, większy zasięg, może jakieś nowe usługi. Ale jest haczyk: żeby to się opłaciło, ludzie muszą zacząć kupować elektryki na potęgę.
Na razie GreenWay walczy z wiatrakami – stacje stoją, ale wykorzystanie, zwłaszcza poza dużymi miastami, jest słabe. Inwestycja Mirova daje im oddech i szansę na rozrost, ale fundusze takie jak ten nie wchodzą w biznes dla zabawy – chcą zwrotu. To może oznaczać, że ceny ładowania pójdą w górę, bo ktoś będzie musiał zapłacić za te ambitne plany, a mają dominującą pozycję na rynku można więc badać próg bólu klientów. Z drugiej strony, więcej ładowarek to większa wygoda dla tych, którzy już jeżdżą na prądzie albo się nad tym zastanawiają. Polska i region mogą na tym zyskać, jeśli tylko elektromobilność w końcu ruszy u nas z kopyta.