Republikanin Steve Toth przedstawił projekt ustawy mającej usunąć z internetu wszystkie informacje o aborcji. Jak nietrudno się domyślić, pomysł ten z miejsca wywołał wiele kontrowersji.
Przygotowany przez Totha projekt ustawy nakazywałby teksańskim dostawcom internetu blokować użytkownikom dostęp do stron zawierających informacje mogące pomóc w dokonaniu aborcji. Przewiduje on też kary za tworzenie i publikowanie takich treści, mające obejmować nie tylko samych autorów, ale również firmy świadczące im usługi hostingowe i rejestracji domen. Co więcej, nowe prawo miałoby dotyczyć wszystkich mieszkańców Teksasu, niezależnie od tego, gdzie się fizycznie znajdują, co w teorii mogłoby pozwolić rozciągnąć działanie ustawy poza obręb stanu.
Steve Toth, który w przeszłości wielokrotnie zarzucał firmom Google, Meta i Twitter próby cenzurowania internetu i ograniczania wolności słowa użytkowników, nie jest zresztą pierwszym amerykańskim politykiem chcącym usunąć z internetu informacje na temat aborcji. Podobny projekt ustawy przygotowała w czerwcu ubiegłego roku trójka republikańskich senatorów z Karoliny Południowej. Pomysł ten spotkał się wówczas z bardzo ostrą krytyką, nawet ze strony anty-aborcyjnych polityków, i ostatecznie prawo nie weszło w życie.
Tymczasem w polskim Sejmie już dziś o 19:15 odbędzie się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu dotyczącego zmian w ustawie aborcyjnej. Zakłada on m.in. całkowity zakaz publicznego propagowania wszelkich działań związanych z przerywaniem ciąży.
Źródło: The Verge
Zdjęcie: Matt Hrkac